www.flickr.com
Też
tak macie, że w niedzielę myślicie już o poniedziałku? Że do pracy… Że trzeba
skoczyć na pocztę… Że dopytać panie w żłobku o coś… Kiedyś nie potrafiłam się
tą niedzielą cieszyć. Teraz, odkąd mamy Groszka, niedziela jest dla nas, dla
rodziny. Maluszek śpi. Rosół pachnie. Jeszcze w piżamie popijam kawę i zajadam
się ciastem, które zostało z wczorajszej wizyty znajomych. Spadł śnieg. Pewnie
nie utrzyma się nawet godziny, ale osadzony na dachach dodaje uroku. Szkoda, że
nie ma takiej zimy, jak za naszego dzieciństwa. Gdy lepiło się bałwany i
toczyło wojny na śnieżki. Czerwone od mrozu policzki i uśmiechnięte buzie –
taki widok przychodzi mi na myśl. Młody, póki co, takiej zimy nie poznał, ale
że ma ich za sobą niespełna dwie, to szanse wciąż są całkiem spore.
Nie
mamy na dziś żadnych planów, żadnego ciśnienia. Spokojnie, leniwie. Obiad,
spacer, wieczorem może uda się obejrzeć jakiś film… Lubię tak. Nie jest to
codziennością. Nie jest to nawet cotygodniowy rytuał, tym bardziej więc, staram
się takie dni celebrować i czerpać z nich jak najwięcej. Nigdzie nie gonię, nigdzie się nie spieszę,
nic nie muszę… Leniwa niedziela. I Wam takiej niedzieli życzę…
Lubię taką niedzielę... A ciacho ze zdjęcia chętnie bym pochłonęła.
OdpowiedzUsuń