23 lutego 2015

Wyrok wydali, wyrok wykonali...


Wiadomo o co chodzi, a raczej o kogo… Nie jest niczym odkrywczym, że media uwielbiają sensacje. Przysparza im ona widzów, czytelników, odbiorców. To chodliwy towar. Afera z Kamilem Durczokiem ogarnęła polskie społeczeństwo jak moda na Tamagoczi (za nic nie wiem jak się to pisze) w czasach mojego dzieciństwa. Jasne, sprawa wzbudza kontrowersje tym bardziej, że dotyczy osoby znanej, wpływowej, mającej władzę. Nie zamierzam tu oceniać go, jak człowieka. Nie zamierzam komentować jego decyzji i poczynań, jako redaktora TVN. Nie zamierzam też dywagować czy pan Durczok molestował seksualnie koleżanki z pracy oraz czy dopuszczał się mobbingu.  Nie zamierzam, bo tego nie wiem. Wie to tak naprawdę jedynie sam wspominany oraz rzekoma ofiara. Piszę „rzekoma”, bo póki co nie ma żadnych konkretnych dowodów na to, że jest nią naprawdę. O słynnym już niemal „białym proszku” też nie będę się wypowiadać. Serio? W dzisiejszych czasach mamy oceniać kogoś przez pryzmat jego przygód z narkotykami? No błagam! O czym więc ja tutaj? Otóż o samosądzie. Oooo taaaak! Jesteśmy w tym doskonali. Jeszcze przed ukazaniem się dzisiejszego artykułu „Wprost”, pod samym oświadczeniem redakcji, ludzie dopuścili się publicznego linczu Durczoka. Nie zostawiają na nim suchej nitki. Definiuje go jakże dobrze wszystkim znane nagranie z „Rurkiem i up****lonym stołem”, a fakt że odeszła od niego żona, przesądza o wszystkim.  No Ludzie! Tak nie można! Nie znamy faktów! Nie ujawniono dowodów (o ile takie w ogóle są)! Nie podano tak naprawdę zbyt wielu szczegółów prócz tej jednej historii, jednej ofiary.

Jasne! Może się okazać, że rzeczywiście Durczok to nadużywający władzy i pozycji zbok, i wówczas należy mu się potępienie. Wówczas dajcie upust emocjom. Ale póki co, facet wciąż i nadal jest niewinny, bo winy mu nie udowodniono. Póki co, jak dla mnie, padł ofiarą medialnej nagonki i nie zdziwię się, jeśli za jakiś czas okaże się, że w tym właśnie okresie nasz Rząd przepchał kolejną ustawę kopiącą w dupę polskie społeczeństwo. Serio. Skupianie uwagi odbiorców na równie sensacyjnych wątkach, to nie raz już stosowany fortel. I to nie jest tak, że ja nie wierzę, że on może być winny. Może, jak najbardziej. Ale ja tego nie wiem i Ty też nie. Powstrzymaj się więc od rozemocjonowanych komentarzy w sieci. Chociaż nie. Pisz sobie. Przecież ja też tu sobie piszę. Ale zastanów się dwa razy, zanim wyrazisz jakąś opinię. Zwłaszcza tak krzywdzącą.

2 komentarze:

  1. No przecież to takie polskie - każdy z Nas krytykując Durczoka może poczuć się lepiej , Nasze grzechy w porównaniu z tymi cudzymi są takie malutkie. Obrazić, opluć i nie przepraszać nawet jeżeli okazało się że nie mamy racji. Ja powoli krok po kroku oduczam się oceniać kogokolwiek, jeżeli bardzo mnie korci żeby jednak skomentować coś lub kogoś staram się robić to asekuracyjnie używając słów może, prawdopodobnie. Coraz częściej myślę jednaka Ty co byś zrobiła ? Jakbyś się zachowała? Uświadamiam sobie że dopóki jestem sobą i znajduję się na "swoim miejscu " powinnam krytykować tylko Siebie. Oczywiście jeżeli okaże się że pan D. jest winny i te wszystkie świństwa są prawda to wiecie co to sprawa nadal pana D. i jego ofiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Niestety czujemy się lepsi, gdy możemy kogoś oczernić, potępić, wybielając przy okazji samych siebie. Ot taka przypadłość. Czy tylko Polaków? Trudno mi mówić jednoznacznie. Amerykanie pewnie też mają swoje za uszami (oni głównie przychodzą mi do głowy), także to chyba taka ludzka przywara niestety.

      Usuń