Sama nie wiem
ile razy zabierałam się do napisania tego pierwszego posta. Zawsze coś: a to
wyjazd do rodzinki, a to maluch marudny, a to się nie chciało… Jak już sobie
zaplanowałam, że to dziś, teraz, już na pewno, to się dziecię moje
poszczepiennie rozgorączkowało i do tego jeszcze wiadomość z pracy, że chyba po
macierzyńskim nie będzie gdzie wracać, bo się sypie wszystko na łeb, na szyję.
Ale przetrawiłam, maluch wydobrzał i oto jestem.
Wbrew pozorom
nie będzie to blog kulinarny, chociaż czasem jakiś przepis zamierzam zamieścić,
jako, że gotować lubię i ponoć całkiem nieźle mi to wychodzi. Do tego jestem
mamą małego alergika i póki go karmię, muszę zważać na to, co pochłaniam.
Później będę zważać na to, co mu podaję, więc nie ukrywam, że Internet i blogi
innych mam, są dla mnie doskonałym źródłem natchnienia i inspiracji w tym
kierunku. No i ciśnienie jest, żeby się zdrowo odżywiać. I zewnętrzne,
narzucane przez Mel B., Chodakowską i całą masę fit trenerów, specjalistów
wszelkiej maści oraz lekarzy, i tak wewnętrznie, bo lata lecą, mamy teraz
malucha, dla którego warto o siebie zadbać, jeśli wcześniej się tego nie
robiło. Moja Sis zaraziła mnie czytaniem etykiet na produktach żywnościowych i
jeśli tego jeszcze nie robicie, to zacznijcie koniecznie, bo dreszcze mnie
przechodzą, jak w puszce tuńczyka znajduję całą tablice Mendelejewa.
Jak zwykle
odbiegłam od tematu, zatem nie będzie już tajemnicą, że jestem mistrzynią
dygresji. No cóż… taka moja natura. Zatem pisać tu zamierzam o wszystkim i o
niczym. O codzienności, problemach małych i dużych, ale chciałabym więcej o
radościach, zwłaszcza tych związanych z macierzyństwem, bo to nowy rozdział w
moim życiu i niewątpliwie mieści się w czołówce. Pokuszę się też zapewne o
recenzje czy też opinie o jakichś produktach, kosmetykach czy czymś, co mnie
aktualnie urzecze albo i nie. Nie chce zapowiadać co i jak dokładnie, bo sama
tak do końca tego nie wiem. Nie chce, żeby to miejsce było sztywne, suche i
jedynie włożone w ładną ramkę. Chcę, żeby było prawdziwe i żeby czuć w nim było
mnie, taką bez tarczy obronnej i poprawności politycznej. Co do tego ostatniego
to nie wiem na ile mi się uda, bo poprawna to ja jestem z natury, co nie
przeszkadza mi czasem rzucić dosadniejszym stwierdzeniem tu i ówdzie. Tak czy
inaczej nadszedł ten dzień, że pierwszy post zapełnił tych kilka linijek i
trzymajcie kciuki, żeby mój zapał nie okazał się przysłowiowo słomiany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz