Znów zamuła
mówiąc brzydko. Znów jestem niesystematyczna. Znów długo nie pisałam.
Przepraszam. Dużo się działo. Dużo zawirowań, niekoniecznie dobrych. Zobaczymy
jak to będzie…póki co, pozostaje nam czekać.
Powrót do
pracy coraz bliżej. Już mam ciśnienie i nie wróży to nic dobrego. Poza tym
okazało się, że mój zespół mimochodem się przetasował podczas mojej
nieobecności, więc nasuwa się wiele pytań, wiele obaw. Ale są też pozytywy –
mogę już nie popełnić tych błędów, które popełniłam tworząc pierwotny zespół.
Także jest wyzwanie i to w sumie dobrze. Tylko jak się skupić na tym wyzwaniu,
gdy mega ciśnienie wywołuje konieczność oddania malucha do żłobka. Strasznie to
przeżywam. Strasznie. A jeszcze został prawie miesiąc. W sumie Groszek jest
super towarzyskim dzieciuchem (co potwierdziło się tylko na wakacjach, ale o
tym w innym poście), więc nie ma co się martwić na zapas. Jesteśmy już po
zebraniu w żłobku. Wygląda to nawet nieźle, tylko jak ja mam powierzyć mojego
bąbelka, pimpuszka, maluszka, komuś obcemu. Na tyle godzin. Bez mamy. Też tak
to u Was było?
Obiecuję, że
sklecę jakiś urlopowo-wakacyjny post, a może nawet dwa, ale póki co, muszę się
tu ogarnąć, bo po tym urlopie chyba się nieco rozleniwiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz