16 maja 2014

Na katar "Katarek"


Maluch śpi, a ja w oczekiwaniu na stół, popijając kawę dziergam zapowiadany post. Pralka szaleje, obiad jest jeszcze z wczoraj, więc mam trochę luzu. Leje. Okno połaciowe sprawia mi najwięcej radość właśnie podczas deszczu, gdy krople energicznie uderzają w szybę. W taką pogodę nic, tylko wsunąć się pod koc z książką i gorącą herbatą. Ale, ale… Mamą jestem! Na takie byczenie będę chyba musiała trochę poczekać.
Tak, jak obiecywałam, napiszę o super wynalazku o wdzięcznej nazwie „Katarek”. Po raz pierwszy przeczytałam o nim na blogu „Tata w pracy”, do którego od czasu do czasu zaglądamy oboje z małżonkiem. Wtedy jednak byłam dosyć sceptycznie nastawiona do „podłączania” dziecka do odkurzacza. Z racji tego, że małemu coś tam doskwierało, skonsultowałam sprawę z naszym pediatrą, która tylko potwierdziła skuteczność i niezawodność „Katarka”. Przekonała mnie również, że dzięki konstrukcji, siła ssania jest zredukowana na tyle, że urządzenie to jest całkowicie bezpieczne. Kupiłam tuż przed świętami i chyba opatrzność nade mną czuwała, bo jak już wspominałam, krótko po świętach pimpek się rozchorował. Każdy rodzic zrozumie gdy napiszę, że jak wielka bezradność dopadła mnie już pierwszej nocy. Mały budził się co godzinę z płaczem, nie mógł oddychać, a ja zupełnie nie wiedziałam jak mu pomóc. Pierwsze dwie pobudki próbowałam radzić sobie gruszką i usypiałam małego podczas karmienia. O 2-giej w nocy skapitulowałam i wyciągnęłam odkurzacz. Nie powiem, żeby synciu był zachwycony, ale dzięki temu udało mu się przespać 4h ciurkiem. Oczywiście sprawdziłam najpierw na sobie, czy aby to na pewno nic nie boli, a później sruuuu – jazda z małym. Jako, że katar miał straszny i męczył się z nim jakieś 10 dni chyba, jestem przekonana, że gdyby nie ów cudowny wynalazek, bez zapalenia oskrzeli czy płuc, a tym samym bez antybiotyku by się nie obyło. Dlatego, jeśli ktoś z Was ma jeszcze wątpliwości, to gorąco polecam, bo ułatwia to życie zarówno rodzicom, jak i samym maluszkom.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz