Ktoś mnie
kiedyś określił mianem „gąbki emocjonalnej” i niestety lub stety, ale sporo w
tym prawdy. Jestem z tych wrażliwszych (ok, nadwrażliwych) i nie raz
dostawałam z tego powodu od życia po tyłku. Pracuję nad tym, żeby nie
utrudniało mi to funkcjonowania wśród ludzi, ale różnie z tym bywa. Sami wiecie
jak to jest. Był czas, że byłam wręcz uzależniona od ludzkiej aprobaty i wszystkie
moje działania zmierzały ku temu, by zadowolić otoczenie. Wiele czynników i
zdarzeń, o których niekoniecznie chcę tu wspominać, miało na to wpływ i
ukształtowało mnie w taki, a nie inny sposób. Zawsze uważałam to za swoją wadę
i słabość. Marzyłam, by móc zamrozić emocje. Wcisnąć guziczek, dzięki którmu zwyczajnie nie będę czuła . Znalazł się jednak na to lek – mój przyjaciel, partner, kumpel – mój
mąż. To on dodał mi sił i wiary w siebie. To on, do znudzenia uświadamiał i
powtarzał, że nie na tym świat polega, by przejmować się innymi. Ma takie swoje
ulubione zdanie odnośnie różnych takich sytuacji. Mówi do mnie wtedy”
on/ona/oni już o Tobie nie myślą, mają Cię gdzieś, spływa to po nich, po co
więc Ty się kimś takim przejmujesz?” I powiem Wam, że z reguły to działa. Jest
już ze mną znacznie, znaaaaacznie lepiej.
Czemu o tym piszę? Bo spotkała mnie w ostatnich dniach przykrość, że
strony osoby, którą szanowałam i ceniłam, a przede wszystkim lubiłam. Zaznałam
od niej sporo dobrego (nie, żeby Bóg wie co), zawsze była to dla mnie osoba, o
której myślałam z uśmiechem. Aż tu nagle jakiś atak o totalną bzdurę Gorycz
straszna i jad wylał się w nadmiarze. No i jak domyśleć się można, zabolało
mnie to i dotknęło do żywego. Przeżywałam strasznie i przejmowałam się
zdecydowanie za bardzo. Nawet M. powiedział mi, że w takim razie chyba powinnam
zaprzestać tego swojego „dziergania” tu, na blogu, bo prędzej czy później
dopadnie mnie jakiś sfrustrowany hejter, wyleje na mnie swoje rzygowiny, a ja
będę się z tym ścierać tygodniami. I wtedy sobie powiedziałam STOP. O nie! Tak
nie będzie! W dupie mam kogoś, kto z powodu swoich kompleksów (tak, uważam, że
wszelki hejt, zawiść, zazdrość, wynikają z ludzkich kompleksów), zieje jadem na
prawo i lewo. Zdarzy się rzyg na blogu, to sobie z tym poradzę. W końcu jestem
już dużą dziewczynką. Jestem też matką, a to zmienia spojrzenie na wiele spraw
i pozwala odróżnić to, co naprawdę jest w życiu istotne, od błahostek i
pierdół, którymi karmi nas otoczenie. Tak, jestem mamą i to obliguje mnie do
olewania takich ludzi, opinii, sytuacji. Chcę wpoić mojemu synowi, że tacy
ludzie są słabi i malutcy i zwyczajnie nie warto tracić na nich czasu. Chcę,
żeby był twardy i pewny siebie, bo to mu pozwoli iść dzielnie przez życie. Ale,
żeby on się taki stał, ja muszę taka być. I choć już od jakiegoś czasu się
staram, to od dziś zamierzam starać się dwa razy bardziej. Lepiej! Zamierzam po
prostu taka się stać. I nie przejmować się już nigdy kimś, kto nie jest tego
wart.
W dniu, gdy
cała ta śmierdząca sprawa miała miejsce (jak nic, pasuje tu powiedzonko „nie
ruszaj gówna, bo będzie śmierdziało” – no cóż… ruszyłam… teraz zatykam nos),
Julia z szafytosi.pl, o której już wspominałam nie raz, dodała idealnie pasujący
wpis (a dokładnie opublikowała słowa Meryl Streep). Mam nadzieje, że nie będzie
miała mi za złe, że je tu zamieszczę.
“Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy,
nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki
punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub
mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i
wymagań każdej natury.
Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechać się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie spędzę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować. Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej.
Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę, że w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“
~ Meryl Streep
Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechać się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie spędzę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować. Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej.
Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę, że w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“
~ Meryl Streep
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz