Na zdjęciu Natalka ze swoim młodszym bratem, Antkiem
Obserwuję, że poczytni blogerzy na swoich poczytnych
blogach często zamieszczają info o jakichś akcjach charytatywnych, obecnie o
akcji „1% podatku”… Mój blog póki co, trudno nazwać poczytnym, baaaa, nawet
nazwanie go blogiem jest trochę na wyrost, ale cel szczytny i ważny, więc i ja kieruję
do Was apel o pomoc. Jeśli chociaż jedna, dwie osoby dzięki niemu wpłaca swój
1% na tę cudną dziewczynkę, to dla Jej rodziców będzie już dużo. Ale od
początku… Ewelinę znam z liceum – wspólne wzdychanie do kolegów ze starszych
klas, ucieczki z łaciny i fajki za śmietnikiem. Po 2-giej klasie wyprowadziła
się do Bielska, kontakt z czasem się zerwał, ale później wypalili z Naszą
Klasą, FB i dzięki temu jesteśmy cały czas na bieżąco. Pamiętam, jak dowiedziałam
się, że ma chorą córeczkę. Mega strzał, bo człowiek nigdy nie myśli o tym ,że może to spotkać
kogoś, kogo zna. Strzał tym większy, że spotkać to może każdą kobietę w ciąży,
każdą parę starającą się o dziecko… Jak byłam w ciąży, badanie na wirus
cytomegalii zalecił mi mój ginekolog. Gdy Ewelina rodziła Natalkę, nie mówiło się
o tym w ogóle.
Początkowo
chciałam sama opowiedzieć ich historię, poprosiłam więc Ewelinę o info jak to
było. Oczywiście czytając ryczałam i taka zasmarkana zdecydowałam, że najlepiej
będzie jeśli to właśnie Ewelina sama przedstawi Wam tę historię. Jest
prawdziwa, szczera, emocjonalna. Jest pisana przez kochającą Mamę chorego
dziecka.
Ciąża,
radość, oczekiwanie...Wszystko w najlepszym porządku, nic poza lekkimi
skurczami nie wzbudza niepokoju ,czekamy na poród. 19 maja 2006 urodziło się
małe, czarne, owłosione cudneee! Ale co to... Mała coś nie może dać sobie rady.
Traci bardzo szybki ciepłotę ciała, coś jest nie tak. Inkubator, masa sprzętu. Pada
twierdzenie- jakaś infekcja wewnątrzmaciczna - dostanie antybiotyki, wróci do
siebie. Prognozy są optymistyczne. Po serii badań i decyzji że wychodzimy do
domu, jakie jest nasz zdziwienie gdy przychodzi info z Katowic że jedno z badań
jest złe... Dodatni wynik na wirusa cytomegalii… Ale co to kurde w ogóle jest??
Nigdy wcześniej o takim cudzie nie słyszałam…Decyzje są szybkie - karetka
wiezie małą do Ligoty, a po paru dniach do Centrum Zdrowia Dziecka -Warszawa...
Rozpacz po przyjeździe ze szpitala do domu bez dziecka - nie do przeżycia... W
Warszawie mnóstwo badań. Każde wychodzi kiepsko. Strach miesza się z nadzieją, ale
każde kolejne badanie potwierdza że wirus jest aktywny i jest już w płynie
mózgowo rdzeniowym. Podpisujemy zgodę na leczenie. Leczenie, które może w
przyszłości zaowocować nowotworem. Ale cóż - ratujemy życie… Podczas
dwumiesięcznego pobytu zdiagnozowano: wrodzone zakażenie cytomegalowirusem,
niedosłuch głęboki, brak nerki prawej, uszkodzenie OUN (potocznie mówiąc mózg
jak serek szwajcarski), wylewy krwi w obu oczach (dziś wada wzroku), małogłowie.
Na szczęście serce zdrowe. No i widzi. Jakiś plus całej tej sytuacji. Lekcja
pokory na całe życie po pobycie w takiej placówce, gdzie milion nieszczęść
zdarza się każdego dnia na oddziałach. Dziś Natalka ma 8,5 roku. Jest dzieckiem
leżącym, upośledzonym... Ale jest cudownym moim szczęściem - to moje dziecko i będę
walczyć o jej lepszy byt. Coraz więcej w niej chęci do ćwiczeń. Chce
samodzielnie siedzieć i udaje jej się to coraz lepiej chociaż spastyka ciała
jej na to nie chce pozwalać. Regularne ostrzyknięcia toksyną botulinową nieco
ją rozluźniają i Natalka wtedy pokazuje, że stać ja na wiele, mimo tak wielkich
deficytów, jakie na starcie ją spotkały. Potrzebujemy ćwiczeń, ćwiczeń, ćwiczeń...
A na to pieniążków. Nie wspominam już o wizytach w stolicy u specjalistów, ani o
zakupie sprzętu rehabilitacyjnego . No i tak co roku... Walczymy o 1%, bo im
Natalia większa, tym ciężej jest z jego uzbieraniem…
Masakra łza zakrecila mi sie w oku i serce zacisnelo nie spodziewalem sie tego. 1% znalczyl zawsze dla mnie niewiele ale dzis zrozumialem jaki to ogmny procent. Pieknie opisana bolesna historia.
OdpowiedzUsuń