Wiadomo o co chodzi, a
raczej o kogo… Nie jest niczym odkrywczym, że media uwielbiają sensacje.
Przysparza im ona widzów, czytelników, odbiorców. To chodliwy towar. Afera z
Kamilem Durczokiem ogarnęła polskie społeczeństwo jak moda na Tamagoczi (za nic
nie wiem jak się to pisze) w czasach mojego dzieciństwa. Jasne, sprawa wzbudza
kontrowersje tym bardziej, że dotyczy osoby znanej, wpływowej, mającej władzę. Nie
zamierzam tu oceniać go, jak człowieka. Nie zamierzam komentować jego decyzji i
poczynań, jako redaktora TVN. Nie zamierzam też dywagować czy pan Durczok
molestował seksualnie koleżanki z pracy oraz czy dopuszczał się mobbingu. Nie zamierzam, bo tego nie wiem. Wie to tak
naprawdę jedynie sam wspominany oraz rzekoma ofiara. Piszę „rzekoma”, bo póki
co nie ma żadnych konkretnych dowodów na to, że jest nią naprawdę. O słynnym
już niemal „białym proszku” też nie będę się wypowiadać. Serio? W dzisiejszych
czasach mamy oceniać kogoś przez pryzmat jego przygód z narkotykami? No błagam!
O czym więc ja tutaj? Otóż o samosądzie. Oooo taaaak! Jesteśmy w tym doskonali.
Jeszcze przed ukazaniem się dzisiejszego artykułu „Wprost”, pod samym
oświadczeniem redakcji, ludzie dopuścili się publicznego linczu Durczoka. Nie
zostawiają na nim suchej nitki. Definiuje go jakże dobrze wszystkim znane
nagranie z „Rurkiem i up****lonym stołem”, a fakt że odeszła od niego żona,
przesądza o wszystkim. No Ludzie! Tak
nie można! Nie znamy faktów! Nie ujawniono dowodów (o ile takie w ogóle są)!
Nie podano tak naprawdę zbyt wielu szczegółów prócz tej jednej historii, jednej
ofiary.
Jasne! Może się okazać, że
rzeczywiście Durczok to nadużywający władzy i pozycji zbok, i wówczas należy mu
się potępienie. Wówczas dajcie upust emocjom. Ale póki co, facet wciąż i nadal
jest niewinny, bo winy mu nie udowodniono. Póki co, jak dla mnie, padł ofiarą
medialnej nagonki i nie zdziwię się, jeśli za jakiś czas okaże się, że w tym
właśnie okresie nasz Rząd przepchał kolejną ustawę kopiącą w dupę polskie społeczeństwo.
Serio. Skupianie uwagi odbiorców na równie sensacyjnych wątkach, to nie raz już
stosowany fortel. I to nie jest tak, że ja nie wierzę, że on może być winny.
Może, jak najbardziej. Ale ja tego nie wiem i Ty też nie. Powstrzymaj się więc
od rozemocjonowanych komentarzy w sieci. Chociaż nie. Pisz sobie. Przecież ja
też tu sobie piszę. Ale zastanów się dwa razy, zanim wyrazisz jakąś opinię.
Zwłaszcza tak krzywdzącą.