29 marca 2014

GMO czyli... gdy mama odpoczywa



Sama nie wiem ile razy zabierałam się do napisania tego pierwszego posta. Zawsze coś: a to wyjazd do rodzinki, a to maluch marudny, a to się nie chciało… Jak już sobie zaplanowałam, że to dziś, teraz, już na pewno, to się dziecię moje poszczepiennie rozgorączkowało i do tego jeszcze wiadomość z pracy, że chyba po macierzyńskim nie będzie gdzie wracać, bo się sypie wszystko na łeb, na szyję. Ale przetrawiłam, maluch wydobrzał i oto jestem.


Wbrew pozorom nie będzie to blog kulinarny, chociaż czasem jakiś przepis zamierzam zamieścić, jako, że gotować lubię i ponoć całkiem nieźle mi to wychodzi. Do tego jestem mamą małego alergika i póki go karmię, muszę zważać na to, co pochłaniam. Później będę zważać na to, co mu podaję, więc nie ukrywam, że Internet i blogi innych mam, są dla mnie doskonałym źródłem natchnienia i inspiracji w tym kierunku. No i ciśnienie jest, żeby się zdrowo odżywiać. I zewnętrzne, narzucane przez Mel B., Chodakowską i całą masę fit trenerów, specjalistów wszelkiej maści oraz lekarzy, i tak wewnętrznie, bo lata lecą, mamy teraz malucha, dla którego warto o siebie zadbać, jeśli wcześniej się tego nie robiło. Moja Sis zaraziła mnie czytaniem etykiet na produktach żywnościowych i jeśli tego jeszcze nie robicie, to zacznijcie koniecznie, bo dreszcze mnie przechodzą, jak w puszce tuńczyka znajduję całą tablice Mendelejewa. 


Jak zwykle odbiegłam od tematu, zatem nie będzie już tajemnicą, że jestem mistrzynią dygresji. No cóż… taka moja natura. Zatem pisać tu zamierzam o wszystkim i o niczym. O codzienności, problemach małych i dużych, ale chciałabym więcej o radościach, zwłaszcza tych związanych z macierzyństwem, bo to nowy rozdział w moim życiu i niewątpliwie mieści się w czołówce. Pokuszę się też zapewne o recenzje czy też opinie o jakichś produktach, kosmetykach czy czymś, co mnie aktualnie urzecze albo i nie. Nie chce zapowiadać co i jak dokładnie, bo sama tak do końca tego nie wiem. Nie chce, żeby to miejsce było sztywne, suche i jedynie włożone w ładną ramkę. Chcę, żeby było prawdziwe i żeby czuć w nim było mnie, taką bez tarczy obronnej i poprawności politycznej. Co do tego ostatniego to nie wiem na ile mi się uda, bo poprawna to ja jestem z natury, co nie przeszkadza mi czasem rzucić dosadniejszym stwierdzeniem tu i ówdzie. Tak czy inaczej nadszedł ten dzień, że pierwszy post zapełnił tych kilka linijek i trzymajcie kciuki, żeby mój zapał nie okazał się przysłowiowo słomiany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz