Grosio śpi, kawa pachnie i mam chwilę, żeby
coś napisać. Chciałabym nawiązać do tego, co się dzieje na blogu od
wczoraj. Do tych wyświetleń, lajków, wiadomości… Tak, przyznaje się… jaram się
jak wściekła! I cieszy mnie każdy wyraz sympatii i aprobaty (żeby nie było…
konstruktywna krytyka też jest mile widziana. Dzielnie przyjmę na klatę, a
wszelkie uwagi przeanalizuję). Wiadomo jednak, że najbardziej cieszy to, czego
się nie spodziewaliśmy. No doooobra, liczyłam na kilka w miarę pochlebnych
opinii i miłe słowa od mojego babińca, a przynajmniej jego części. Niektóre z
Was (tak, tak, Ciebie szczególnie mam na myśli Bejbe) dały mi swoimi słowami
takiego pałera, że mogłabym góry przenosić. To niesamowite jak bardziej mi się
chce, jak mocniej mnie to cieszy, jak więcej zapału we mnie dzięki Wam.
Piszcie, chwalcie, karmcie moją próżność, ehe, ale też krytykujcie,
narzekajcie, no i najważniejsze: upominajcie się o więcej, jeśli tego „więcej”
oczekujecie. Jesteście takim moim osobistym motywatorem, mobilizatorem. Wrzucajcie
pomysły, tematy, o których chciałybyście czytać. Ok, ok, chcielibyście… ale
wszyscy jesteśmy świadomi, że odbiorcy tego typu pisadeł i czytateł, to głównie
kobiety. Także, Baby moje drogie dziękuję. Na kogo, jak kogo, ale na Was zawsze
można liczyć. Dzięki za mega kopa pozytywnej energii.
Aaaa… mile widziane są też komentarze na blogu. Pozmieniałam już
coś w ustawieniach i teraz każdy swobodnie może coś nadziergać.
Aaaa 2: postów jest ponad 30 (dostawałam sygnały, że widzicie
tylko kilka ostatnich), więc jeśli komuś się dobrze czyta i nie ma nic lepszego
do roboty, to zapraszam do sznupania w archiwum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz