13 stycznia 2016

Grudniowe perypetie




    
 Długie milczenie… To już powoli reguła, wiem. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie, że grudzień był koszmarny i nie miałam czasu, ani siły na cokolwiek. Z kolei po powrocie z krainy deszczu i lodu, proces przystosowawczy jest trudny i bolesny, zarówno dla mnie, jak i dla Groszka. Jako, że cisza była znaczna, postaram się w wielkim skrócie opisać co ważniejsze wątki.
1. Paczka do małża. To było jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Początkowo wydawało się wręcz idealnie. Miła obsługa, przystępna cena, dogodne terminy… Jak się później okazało, pomiędzy mną a firmą dostarczającą paczkę były jeszcze dwie firmy kurierskie, a finalnie paczka i tak została dostarczona przez norweską pocztę. Ponad to wyglądała jak jedno wielkie jajko, mimo obklejenia jej przeze mnie z każdej strony naklejkami ostrzegawczymi oraz deklaracji owej firmy na stronie, iż obchodzą się z przesyłkami wyjątkowo delikatnie. Dodatkowo dotarła ze znaaaaaaaczym opóźnieniem (już nawet zwątpiliśmy czy w ogóle ją dostaniemy). Suma summarum  paczka stanęła na środku salonu dzień przed Wigilią. Biorąc pod uwagę jej stan i wygląd, to szkody były naprawdę znikome. Najważniejsze, że wóz strażacki dla Groszka dotarł w stanie nienaruszonym, co pozwoliło nam tuż po Wigilii rozkoszować się leżeniem na kanapie, podczas gdy syn nasz pierworodny gasił wyimaginowane pożary.
2. Lot. Jak wiecie, lotu bałam się najbardziej. Sama z superhiperaktywnym 2-latkiem, walizą, wózkiem, torebką i bagażem podręcznym wypchanym zabawkami, kolorowankami, książeczkami i zapychaczami dla Grościsława. Na lotnisku w drodze TAM, najpierw wsparła nas moja Sis, przy czym już wtedy Groszku biegał po całej hali jak nakręcony, wchodził w stojaki sprawdzające wielkość bagażu podręcznego, kładł się na podłodze, ostentacyjnie domagał ciastek etc. Podczas odprawy całkiem ok – chyba chłopak czuł powagę sytuacji. Stał, jak ja, z rękami rozłożonymi na boki i pozwolił się zrewidować. Jako, że na lotnisko dotarliśmy dosyć późno, to czekania w hali odlotów nie było zbyt wiele, jednak mój syn zdążył zaliczyć kilka ucieczek pod taśmami i małą histerię w autobusie, bo z powodu braku zgody na „bordingowanie” utknęliśmy tam na chwilę. Sam lot – rewelacja! Ludzie pytali czy leci pierwszy raz, ile ma lat i chwalili, że fantastycznie zniósł całą podróż. Nie ukrywam, że od jakiegoś czasu przygotowywałam go do tego, opowiadając o tym co i jak będzie wyglądać, że trzeba będzie zapiąć pasy etc. Bardzo bałam się zatykania i bólu uszu (oboje byliśmy solidnie zakatarzeni a Grosio z lekkim zapaleniem ucha), ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Za poradą, dałam Młodemu lizaka na starcie i lądowaniu. Zdał egzamin śpiewająco, ale nikt nie uprzedził mnie, że wszystko, absolutnie wszystko z moim synem na czele, a na siedzeniu jego i sympatycznego pana obok, będzie się niemiłosiernie kleiło. Na szczęście zapas mokrych chusteczek miałam spory.
Lot powrotny podobnie, przy czym lecieliśmy wieczorem, Groszku był zmęczony i na lotnisku odstawił istną histerię, łącznie z przebieganiem przez bramki i gonieniem go przez celników. W samolocie nie zmrużył nawet oka (o naiwności matczyna, że na to liczyłam), ale znów lot zniósł rewelacyjnie, przy czym odpuściłam sobie tym razem lizaki. Także syn mój stworzony jest do latania – może pilotem zostanie…
3. Pobyt w Norway. Chyba napiszę osobny post i okraszę go zdjęciami, bo już i tak się tu za bardzo rozpisałam. Nadmienię jedynie, że było wybornie.
4. Powrót. Do domu i do rzeczywistości. Z tym, czy do domu, to nawet bym się wahała, bo „dom twój, gdzie serce twoje”, a nasze serca zostały w Norwegii. Ciężko jest i boleśnie. Tak fizycznie, bo Groszku okazał się wyjątkowo łaskawy i spał do 8:00 – 9:00, a ja okazałam się wykorzystująca sytuację i kimałam do południa, jak i psychicznie – tęsknota cholerna i tyle. Aklimatyzujemy się zatem na nowo i odliczamy dni do następnych wspólnych chwil.

1 komentarz:

  1. Wyobrażam sobie mojego bąka w samolocie - pewnie by rozniósł wszystko i wszystkich hihihi Ceam na wpis o Waszym pobycie w Norwegii. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń