1 marca 2015

Jesteś Mamą? Kilku rzeczy musisz się nauczyć.


www.google.com


Zmęczenie sięga zenitu, natłok obowiązków przygniata z każdej strony i jak zapewne niektórzy zdążyli zauważyć, nie bardzo znajduję czas na pisanie. Padam przed 21-wszą i generalnie ledwo zipie. Dziś jednak udało mi się złapać jakąś namiastkę weekendu i jak ululałam moich Panów (serio, kimają obaj!), to popijając herbatę mam czas na szybkiego posta.
Tak mi się wczoraj nasunęło, że odkąd jestem Mamą, uczę się korzystać z pomocy innych. Pewnie każdy ma inaczej, ale mnie (zwłaszcza początkowo) sprawiało to nie lada trudność. A już o te pomoc poprosić…  to dopiero był wyczyn. Jak urodziłam Groszka, to przez dobry miesiąc właściwie nie przyjmowałam gości. Dosłownie kilka najbliższych osób się pojawiło, ale raczej nie z mojej inicjatywy. Baby Blues przyjął u mnie monstrualne rozmiary i nie tyle, żeby rzeczywistość mnie jakoś szczególnie przerażała czy dobijała, ale zwyczajnie chciałam przebywać jedynie z moimi chłopakami. Już w szpitalu jednak byłam świadoma, że pomoc (zwłaszcza początkowo) będzie mi potrzebna. Jako, że moja Mama niestety nie mogła mnie wtedy wesprzeć, pojawiła się teściowa. I choć różnie się nasze relacje układają, to gotowości i chęci do niesienia pomocy odmówić Jej nie mogę. Przyjechała dosłownie na kilka dni, zaopatrzona w kilogramy wałówki. Do tego nagotowała drugie tyle, żebym nie musiała koczować przy garach, zwłaszcza w tym początkowym okresie. Pamiętam jak pytała co jeszcze może zrobić (to typ kobiety, która nie potrafi siedzieć bezczynnie). I tak chodziłam wokół niej, chodziłam, aż wreszcie nieśmiało wydusiłam „Może lodówkę…?” Rach, ciach i lodówka błyszczała jak nowa. Okna też pomyte były. I jak już teściówka posprzątała i poprasowała wszystko, co tylko mogła, to się zawinęła kulturalnie, za co byłam Jej niewymownie wdzięczna.
No ale do brzegu… (kiedyś jedna znajoma nazwała mnie Mistrzynią dygresji – coś w tym jest, muszę przyznać). Tak sobie wczoraj właśnie myślałam, że każda Matka, a zwłaszcza ta świeżo upieczona, powinna nauczyć się kilku rzeczy (pisałam o tym już tutaj), m. in. Spać, gdy dziecko śpi; przymykać oczy na „artystyczny nieład” wokół; wyegzekwować od siebie odrobinę zdrowego egoizmu; a od innych chwili, by go uskuteczniać. Dodatkowo jednak nauczyć się musi rzeczy najtrudniejszej, czyli prosić innych o pomoc. Wiem, nie jest to łatwe, ale doświadczenie podpowiada mi, że ludzie (nie wiedzieć czemu) sami się nie domyślą. Trzeba wyartykułować im to głośno i wyraźnie. A zatem Droga Mamo, jeśli jeszcze nie opanowałaś tej sztuki, oto kilka prozaicznych przykładów, które mają służyć Ci, jako wskazówki jak ułatwić sobie zmagania z codziennością:
- masz „pod ręką” Mamę, teściową, siostrę, szwagierkę czy cioteczną wnuczkę kuzyna bratanka stryjka? Zaproponuj Jej by wzięła malucha na spacer, choćby pół godzinny. Łatwiej jest oczywiście, gdy jest to maluch wózkowy, ciągle śpiący, ale plac zabaw z kilkulatkiem też oczywiście wchodzi w grę. Wiadomo, że jest to też kwestia zaufania. I wiadomo, że nie namawiam Was do powierzenia zdrowia i życia swojej latorośli komuś totalnie nieodpowiedzialnemu, ale powiedzmy sobie szczerze: chyba znajdziesz w swoim otoczeniu kogoś, kto nie zepsuje, nie zgubi i nie zdefrauduje Twojego dziecka w ciągu tych kilkudziesięciu minut.
-  znajoma zapowiedziała, że chce wreszcie zobaczyć pulchnego noworodka? Poproś ją, żeby zrobiła Ci po drodze zakupy, wyślij listę na maila czy fb i gotowe. Przecież dla niej to niewielki kłopot a dla Ciebie? Ogromne ułatwienie! zwłaszcza w okresie, gdy nie jesteś jeszcze tak dobrze zorganizowana w tej „rodzicielskiej” rzeczywistości.
- przyjaciółka lub siostra wpada w odwiedziny i pyta w czym może pomóc? Postaw ją przy desce do prasowania, niech wspomoże domostwo, skoro ma chęci. Sama pamiętam jak prasowałam mini czapeczki, gdy moja ciąża była dopiero w fazie planów, a przyjaciółka pod koniec swojej ciąży z bliźniakami byłą już „uziemiona” i musiała leżeć. Dla mnie była to sama przyjemność, a dla niej na pewno spora pomoc i ulga.
- kolejni się zapowiedzieli i pytają co przynieść? Jedni ciasto, drudzy sałatkę, a najlepiej jeśli jeszcze herbatę sami sobie zrobią. Mowa tu oczywiście o osobach na tyle bliskich, które czują się swobodnie w Twoim domu, a i Ty nie masz problemu, że ktoś sznupie Ci po szafkach. Pozwól, by sami się obsłużyli (zwłaszcza jeśli jesteś w połogu i ledwo chodzisz!).
- ktokolwiek, gdziekolwiek, kiedykolwiek pyta „pomóc coś?”, a Ty co odpowiadasz? „nieeee, nie trzeba” A gówno! Jasne, że trzeba. Naucz się tego! Chyba, że serio nie trzeba, ale wiemy przecież jak jest.
Proste to? Proste! Odkrywcze? Niespecjalnie. A uwierz, że ułatwia życie i to bardzo. Także pozwól sobie pomóc, naucz się korzystać, gdy inni mają chęci (jak nie mają, to zawsze można ich „nieco” zmobilizować). A najlepiej zacznij już od dziś i pozwól mężowi, by zrobił Ci kolację. A co?!


1 komentarz:

  1. Byłam teraz na szkoleniu na którym trener opowiadał że ludzie mają problem z proszeniem wprost. Wolą zasugerować , naprowadzać żeby tylko nie poprosić. Boimy się że ktoś nam odmówi bądź pomyśli że jesteśmy słabi. Każda z nas boi się bądź bała macierzyństwa i tym bardziej chciała pokazać jak świetnie Sobie radzi, ale zgadzam się odrobina zdrowego egoizmu każdej z nas i pomoże i jest po prostu potrzebny- dla zdrowia psychicznego całej rodziny.

    OdpowiedzUsuń