Nie wiem czy już Wam się
obiła o uszy inicjatywa Pierwszej Damy Stanów Zjednoczonych Ameryki, Michelle
Obama - #GimmeFive (Link). Ja natrafiłam na nią na często odwiedzanym przez mnie vlogu
– WhatsUpMoms. (Link) Generalnie akcja ma na celu propagowanie zdrowego trybu życia
(głównie u dzieci, ale nie tylko). Mamuśki z WhatsUpMoms, pod patronatem
Pierwszej Damy, stawiają wyzwanie jedzeniu warzyw przez dzieci. Same prezentują
pięć sposobów (czyli swoje #gimmeFive) jak zachęcić latorośle, do zajadania brokułów
i marchewek. Akcję uważam za świetną i godną rozpowszechnienia, zatem dołączam
się i przedstawiam moje „pięć sposobów na…”. Oto i one:
- Świeżo wyciskane soki – co rano pijemy taki z marchwi, selera naciowego i jabłka z zieloną pietruszką. Grosio jest super chętny do pomocy zarówno przy jego przygotowaniu, jak i przy konsumpcji, a i nie raz skubnie sobie marchewkę czy jabłko zamiast podać Tacie.
- Przykład idzie z góry – jeśli zajadasz się warzywami przy dziecku, ono pójdzie w Twoje ślady. Proste.
- Dawanie fałszywego wyboru – podaj dziecku talerz pełen różnych warzyw. Niech samo zdecyduje, na które ma ochotę, które mu smakuje. Dzieć ma poczucie, że sam wybiera co je, więc jest super zadowolony. A Ty masz pewność, że zjada swoją dzienną dawkę witamin.
- Fortel, który moje inspiratorki (i chyba wszyscy rodzice) też stosują, czyli udawanie, że to moje. Jak mam coś na swoim talerzu, w swojej ręce, a już nie daj Boże w ustach, to Grosio od razu chce to pochłonąć.
- Kolorowe i wesołe posiłki, czyli mini sztuka na talerzu. Nie raz na pewno spotkaliście się z uroczymi kompozycjami posiłków dla dzieci. Misie, małpki i wyspy z palmami, to chleb powszedni. Nawet świnkę Peppę można z warzyw ułożyć. Najważniejsze jednak, że działa, a dzieciak zajada się co najmniej jak Jajkiem Niepodzianką.
A
jakie są Wasze sposoby na przemycanie warzyw w posiłkach? Zachęcam do
pozostawiania ich w komentarzach, no i do udziału w akcji w ogóle.
#GimmeFive od Grosia :)
Ciasto marchewkowe - oto mój niezawodny sposób na przemycenie marchewki ;)
OdpowiedzUsuńZawsze sobie obiecuję, że je zrobię. Po Wielkim Poście bankowo się za to zabiorę - będą zdjęcia :D
UsuńU nas teraz etap WARZYWA BEEEE. Papryka bee, pomidor bee, ogórek bee. Marchewka nawet jak w zupie pływa, to jest dramat. Chyba muszę przeczekać i tyle.
OdpowiedzUsuńGrosio mi się zepsuł. Od kilku dni ziemniaki - nie, marchewka - fuj, tylko mięcho i mięcho. W sobotę na obiad zjadł trzy pulpety i ani grama warzyw. Smaki mu się zmieniły ostatnio totalnie. Mam nadzieję, że to chwilowe :/
UsuńStosowałam chyba wszystkie sposoby. Aktualnie nie działa kompletnie nic. Warzywa kłują Dżonka w zęby i pluje nimi dalej, niż widać. Jedynie w zupie zje, więc zupa jest podstawą w jadłospisie.
OdpowiedzUsuńEee czyli je, skoro w zupie wcina :P Nie ma się co spinać. Podejrzewam, że to taki etap, który minie (oby!). A że ja jestem totalnie "zupowa", to taka opcja jak u Was, całkiem by mi odpowiadała :)
Usuń